Świąteczny poranek 26 grudnia 2006 r. w okolicach Piły. Po pięknym, słonecznym i ciepłym wtorku przyszła wilgotna, mroźna środa. Wybieramy się na Górę Dąbrowę - leżące 9 km na północny-zachód od Piły morenowe wzniesienie o wysokości 207 m n.p.m., jedno z najwyższych w regionie aby obserwować przyrodę zimową porą. Zostawiamy samochód przy drodze i ruszamy "na szczyt". W gęstej mgle z trudem znajdujemy właściwą ścieżkę.

Mgła osadziła w czasie nocy piękną szadź, która pokryła rośliny. Mijamy rozległą żwirownię na zboczu Góry i idziemy przez sosnowy las na szczyt. Względna wysokość wzniesienia nie jest zbyt duża, jednak góruje ono nad leżącą na południu Doliną Noteci oraz pobliskimi miejscowościami - Piłą, Wałczem, Skrzatuszem. Dawniej ze wzgórza roztaczała się rozległa panorama, obecnie przysłania ją las, a dziś gęsta mgła nie pozwala dojrzeć nawet odleglejszych sosen. Przyroda pierwszego od kilku ciepłych dni mroźnego poranka pozostaje uśpiona. Znajdujemy jedynie owocniki interesujących grzybów. Wtem naszą uwagę przykuwa biały zwitek leżący przy drzewie. Z daleka wygląda jak wata. Jednak z bliska okazuje się być kłębkiem filigranowych igiełek lodu wyrastających z leżącej gałązki. Igiełek tak delikatnych, że można je dzielić w palcach jak najdelikatniejsze włosy, i to włosy całkiem długie, kilkucentymetrowej długości. Znajdujemy kilkadziesiąt podobnych skupień lodu - największe wyrosły na ponad 30-centymetrowych gałązkach. Zastanawiamy się, czy to aby na pewno lód. W smaku - jak czysta woda, pozostaje dowiedzieć się, skąd nagle pojawiły się kryształki i dlaczego nigdy wcześniej ich nie spotkaliśmy, mimo że od lat błądzimy po leśnych ostępach w każdej porze roku.

Bezowocne poszukiwania odpowiedzi wśród znajomych zajmujących się meteorologią i lodem skłoniły nas do skorzystania z Internetu. Początkowo sprawa wydaje się beznadziejna - brniemy przez setki stron poświęconych kryształkom śniegu, lodowym soplom, jednak nie znajdujemy ani jednego zdjęcia przypominającego nasze znaleziska. W końcu, nieco zdesperowani - prosimy o pomoc Charlesa Knighta, naukowca z Narodowego Centrum Badań Atmosfery w Kolorado. Po paru godzinach nasze przypuszczenia się potwierdzają! Byliśmy świadkami rzadkiego zjawiska, jakim jest krystalizowanie lodu z przechłodzonej wody znajdującej się w kapilarach martwego drewna. Zastanawiało ono przyrodników już w I połowie XIX w. Występuje, kiedy temperatury nie spadają dużo poniżej zera, zwykle jesienią i wiosną. Podstawowym warunkiem jest przechłodzenie wody bez jej przejścia w stan stały. Taka woda, o temperaturze poniżej 0°C nie zamarza, ale na powierzchni drewna tworzą się kryształki. Zaczynają one rosnąć od spodu, tworząc tym samym wydłużające się białe nitki. Długość lodowych nitek jest tym większa, im więcej przechłodzonej wody zgromadziło się w kawałku martwego drewna. Co ciekawe, przypadki powstawania tego typu skupień lodowych kryształków na drewnie obserwowano jedynie w Europie, podczas gdy w Ameryce w analogiczny sposób powstają na roślinach (ale nie leżących gałęziach i drewnie) nieco inne kryształy, przypominające swym wyglądem taśmy, wstążki. Zainteresowanych zachęcamy do odwiedzenia strony: http://www.ilstu.edu/~jrcarter/ice/.

Tekst: Rafał Ruta
Foto: Robert Puciata

1 Tekst przygotowany na początku 2007 r. z nieuskutecznionym zamiarem opublikowania. Znaleziony w szufladzie w lipcu 2009 r.